Jak to się wszystko zaczęło czyli Paryż za 5 euro

Bardzo istotna (szczególnie dla mnie) jest historia jak to sie wszystko zaczęło. Pięć lat temu moja jak sie okazało przyszła dziewczyna zaproponowała mi spontaniczny wyjazd do Paryża.  Miał być to wyjazd niskobudżetowy i to dość dosłownie. Nigdy wcześniej nie miałem styczności z kupowaniem biletu a co lepsze nie zdawałem sobie sprawy że bilet na samolot można kupić taniej niż bilet międzymiastowy. I poszło, wszystko trwało nie dłużej niż 5 minut. Wejście na stronę ryanair, wybieranie destynacji, dane z karty, szybkie nerwowe sprawdzenie i cyk, z konta poleciało 5 euro i bilet wylądował na moim mailu. Jako że nie pierwszy raz jechałem za granice nie przejmowałem się zbytnio. Kilka godzin przed wyjściem z domu spakowałem kilka koszulek, bluzę, skarpety, ręcznik, płyny do kąpieli i dezodorant, do tego dopakowałem do pełna konserw i różnego rodzaju jedzenia by nie zginąć z głodu.
Lot trwał koło 2 godzin, bez problemu wylądowaliśmy. Lotnisko Paryż-Beauvais robiło na mnie ogromne wrażenie... negatywne. Jako że za granicą bywałem czasem... na wakacjach z rodziną, wiedziałem czym to sie je ale nie sądziłem że w stolicy Francji lotnisko może wyglądać jak barak. Teraz dużo się zmieniło i ma to lotnisko mniej więcej ręce i nogi ale wtedy był to wielki szok. 
Koszt autobusu do centrum Paryża 15e ( obecnie 17), autobusy ładnie oznakowane, zaparkowane niedaleko terminala T1. Trochę nie po drodze nam było z takimi wygodami jak transport autobusem do centrum ponieważ każdy z nas miał przy sobie nie więcej niż ok 10 euro na kilka dni. Nie mając wyboru musieliśmy jechać autostopem. Dużo szukałem przed wylotem o stopie z Beauvais do Paryża ale niestety albo ludzie nie chcą się chwalić albo byliśmy pierwszymi osobami które chcą się na to porwać. 
Lotnisko Paryż-Beauvais oddalone jest od centrum na ok 90 km. Jako że nigdy nie chciałem się gubić zawsze w telefonie miałem mapy offline z lokalizacją, dość pomocna opcja przy łapaniu stopa i poruszaniu się po mieście.
Sprawdzone i chyba najlepsze miejsce na łapanie stopa. Nigdy nie stałem tam dłużej niz 10 min nawet w nocy ;)


Doszliśmy na najbliższy wylot, podzieliliśmy sie na 2 grupy, wystawiliśmy kciuki i łapiemy. Po niecałych 10 minutach zatrzymał się bardzo miły Francuz koło czterdziestki, który nie umiał a nawet nie próbował rozmawiać po angielsku. Po około 40 minutach jazdy wieża Eiffla zaczęła się pojawiać a  gdy rosła na horyzoncie proporcjonalnie wzrastała euforia. Miły pan Francuz wysadził nas przy stacji metra ( z tego zachwytu juz nawet nie pamiętam jakiej), życzył miłej wycieczki i odjechał w swoją stronę. 





Dostaliśmy się na najbrzydszą stacje metra w całym Paryżu. Brudno, smród, wyłamane bramki do metra a niektóre nie działające. W tych okolicznościach spotkaliśmy faceta który siłował się z bramką która wcięła mu jego bilet. Gość dość wysoki, ciemnoskóry zapytał nas coś po francusku a później po angielsku czy nie wiemy co tu sie dzieje, jak to naprawić? Po chwilowej gadce, opowiadaniu że my nie tutejsi, że nawet nie wiemy jak bilety w automacie kupić, pomógł nam ogarnąć wszystko i za moment siedzieliśmy juz z nim w metrze. 

Jak poruszać sie po metrze? Do dość proste. Przy każdym wejściu są wielkie mapki, do tego w informacji, obok miejsca gdzie można kopic bilet dostaje sie darmową mapkę metra. Linie klarownie są wyrysowane. Wszystkie główne monumenty ładnie wkomponowane w mapkę więc po prostu nie da sie tam zgubić. 

Pierwsze miejsce do którego pojechaliśmy? Oczywiście wieża Eiffla! Jadąc metrem musieliśmy się kilka razy przesiadać do innej linii a że z euro krucho było musieliśmy coś pokombinować.  Zauważyłem że murzyni w mniej używanych liniach po prostu przeskakują przez bramki, a co sprytniejsi Francuzi wchodzą na drugiego. Nic prostszego - gdy ktoś z przodu przechodził przez bramki z biletem, bramki się otwierały na kilka sekund wtedy podchodziło się bardzo blisko osoby z przodu i szybko przechodziło wraz z nim na jednym bilecie. A co z kanarami ktoś mnie kiedyś zapytał. Ich praktycznie nie ma, z reguły to grupy mężczyzn w mundurach lub z opaskami na ramieniu więc łatwo ich zauważyć i szybko wyjść z metra lub po prostu przesiąść się do drugiego wagonu. Gdy dojechaliśmy na miejsce szybko udaliśmy się do sklepu po tanie wina które do samego rana przy rozmowach i widoku na wieże złomiarzy towarzyszyły nam do ostatniej kropli ;)




Z samego rana ruszyliśmy w stronę pałacu królewskiego czyli Luwru. Muzeum jest ogromne, pełne dzieł sztuki o których nawet nie miałem pojęcia więc osobą zwiedzającym polecam wcześniej zaopatrzyć się w wodę. Wejście do muzeum jest w jednej z największych szklanych piramid. Oczywiście każdy musi wystać się w kolejce do rentgena takiego jak na lotnisku sprawdzającego bagaż. We Francji w większości miejsc kulturowych trzeba pozwolić przeskanować swój bagaż i siebie ze względów bezpieczeństwa. Wstęp do Luwru dla studentów bezpłatny, dostaje się bilecik z wydrukowanym 0 euro i wchodzi się dalej. 





W Paryżu strasznie szybko ucieka czas, po wizycie w muzeum postanowiliśmy odwiedzić wieże złomiarzy po raz kolejny tylko że już od "środka". Wstęp na wieże Eiffla kosztowało nas koło 7 euro ( obecnie koło 8/13 na 1 piętro i 17/19 na szczyt ) za możliwość wejścia pieszo na pierwsze piętro. Pod samą wieżą jak i w każdych ważnych dla turystów miejscach jest pełno murzynów sprzedających pamiątki jak i carabinieri. Standardowo przed wejściem na wieże trzeba dać się prześwietlić i gdy nie ma się nic co można było by zrzucić na dół z wysokości i kogoś zabić można iść dalej. Co ciekawe my mieliśmy... kilka win ;). Z bólem serca zostawiałem pełne butle wina gdzieś z boku koło krzaków z minimalną nadzieją że może je nikt nam nie ukradnie. Podczas pobytu na wieży Eiffla zaskoczyły mnie 3 sprawy. Pierwsza to jakim cudem takiego kolosa można było zbudować 1887 roku w tylko 2 lata? Druga to widoki na Paryż które były osiem razy lepsze niż sobie wyobrażałem( i to tylko z pierwszego piętra). A trzecia to że nikt nam wina nie podprowadził ;). 





Zbliżał się wieczór a my kierowaliśmy się w stronę pól Elizejskich les champs Élysées. Wtedy odezwała się mroczna strona wyjazdu czyli low cost trip. Jako że był nasz pierwszy wyjazd i do tego dość spontaniczny i praktycznie niezaplanowany, nie mieliśmy noclegu a nawet pieniędzy na niego. podróżowałem trochę ze znajomymi po Polsce, w różnych warunkach się spało i gleba mi nie straszna, nie inaczej myślałem będąc w Paryżu. Pierwsze co wpadło do głowy to klatka schodowa. Trzeba wbić się do jakiejś klatki na samą górę, tam rozłożyć się nie rzucając się w oczy i tak się przetrwa do rana-  zaproponowałem. Na nasze nieszczęście  Francja to nie Polska i tam wszystko jest tak jak ma być albo mieli już do czynienia z takimi cwaniaczkami jak my. Wszystkie kamienice szczelnie pozamykane, wszędzie albo na odcisk palca albo na kod, nawet jak juz raz wszedłem niepostrzeżenie za jakimiś osobami które wychodziły przywitałem się z drugą parą drzwi która oczywiście była zamknięta. Krążąc dość długo po Paryżu już późną nocą poznaliśmy całkiem sympatycznego faceta, który przedstawił się jako artysta i zaprosił nas do swojej galerii w której tworzył i czasem przychodził wyspać sie po imprezie. Na miejscu ugościł nas winem ( chyba dość drogim tak mi sie wydaje) i pozwolił odpocząć na kanapie. Dość wcześnie rano obudziliśmy sie wszyscy przez jedną dziewczynę z którą podróżowaliśmy Magdę. Okazało się że po całonocnej gadce o dupie i o słupie z czarującym Francuzem on zaczął się do Madzi dość mocno przystawiać. Alarm, zwijamy się wszyscy, raz raz, wypieprzamy. Nawet nie wiem nawet czy podziękowaliśmy za nocleg ale pamiętam jedynie dość chaotyczne tłumaczenie że to taki francuski żart. Witając nowy dzień udaliśmy się na spotkanie z dzwonnikiem z Notre Dame. 




Po zwiedzaniu katedry zaczęliśmy się zastanawiać jak my w sumie ku..a wrócimy do Beauvais? Wypadło pociąg. Najtańsza opcja na powrót a co się później okazało darmowa. Zdecydowaliśmy że przy okazji zwiedzimy Beauvais a jak tam będziemy dodatkowo się coś napijemy. Do dworca głównego dojechaliśmy metrem, oczywiście na gapę i z różnymi przesiadkami i dziwnymi sytuacjami i tak jak przewidywałem bardzo nie na czas. Do pociągu dosłownie biegliśmy od metra. 
Bardzo zabawnie odbieram sytuacje jak znajomi przechwalają się tym że jechali Pendolino... jechałem tym pociągiem 5 lat temu z Paryża do Beauvais i to całkowicie za darmo, po prostu Francuzi nie mają w zwyczaju sprawdzania biletów. Może im nie przychodzi do głowy że ktoś może jechać bez biletu??   Bilety powinniśmy kupić wcześniej, niestety pech lub szczęście chciało że tak bardzo się śpieszyliśmy że każdy wskoczył do pociągu z nadzieją że bilety kupi u konduktora... którego nie było. 
Do Beauvais dotarliśmy na wieczór. Miasto jak miasto, nic szczególnego i do tego nie za bardzo różniło się architekturą od niemieckich miasteczek w których czasami bywałem. Zapadał zmrok, robiło się coraz zimniej. Po kilku dniach bez porządnego odpoczynku chcieliśmy tylko odpocząć. Dowiedzieliśmy się że jeździ autobus za 1e z Beauvais na lotnisko tylko dopiero następnego dnia rano. Szybka burza mózgów, gdzie tu można iść spać? Policja!? Tylko gdzie ona jest?? Nie za wiele myśląc Kasia zapytała pierwszego lepszego przechodnia murzyna gdzie tu jest posterunek policji. Pan murzyn zaśmiał się i odprowadził nas prawie pod sam posterunek w międzyczasie podrywając moją przyszłą dziewczynę.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz